1. |
Szary Kowalski
04:41
|
|
||
trzydzieści trzy już na karku no cóż za symboliczny wiek
w tym kraju z dwóch puzzli wszystko składa się w biel i czerń
czuję że we mnie jest coś więcej niż głupia radość i zaszyty lęk
jestem tym szarym kowalskim lecz ta szarość dziś wyróżnia mnie
nie znoszę sytuacji w których brak mi słów
nie spełniam oczekiwań miotam się jak w klatce szczur
błagam poluzuj na noc drzwi chciałbym już sobie pójść
jeszcze niedawno byłem dzieckiem i więcej było prostszych dróg
dziś tylko zakręt za zakrętem i pod górę przez kolczasty drut
dość już mam tych wiecznych rozkmin ile dla świata jestem wart
czuję jak zbliżam się do mety a ledwo co przekroczyłem start
nie znoszę sytuacji w których brak mi słów
nie spełniam oczekiwań miotam się jak w klatce szczur
błagam poluzuj na noc drzwi przecież jestem tak jak ty
do bólu szary do bólu zły
jestem szary jak ty i nie różni nas nic
jestem szary jak ty i mimo różnic nie różni nas nic
|
||||
2. |
Ta nasza miłość
04:04
|
|
||
między nami miało być tak pięknie
miłość jak z obrazka jak amerykański film
o zagubionych nastolatkach
teraz boimy się popełnić błąd
to co miało w nas kwitnąć kruszy się jak suchy plon
sypie się nam przez palce
widzę jak oczy ci się szklą słyszę jak łamie się twój głos
znowu mówisz że masz mnie dość
widoki tu są piękne dookoła gęsty las
stara lodówka gnije w krzakach to nasza miłość traci blask
widoki tu są piękne tam w oddali pasmo gór
podejdź bliżej wyciagnij rękę po pełen skarbów niebieski wór
trudno mi rozmawiać twarzą w twarz
160 znaków to najwięcej na co było mnie stać :*
dziś na jednym łóżku mamy niespokojny sen
każdy ma swoje zimno stóp każdy ma swój własny brzeg
a miało być tak pięknie
|
||||
3. |
Syreni śpiew
05:02
|
|
||
Niebo gęstnieje, jak w głowie natrętna myśl
która nie daje mi spać
wciąż słyszę głosy, których nie ma
ten syreni śpiew - słodkie oblicze zła
Bóg jeden wie ile ta łajba wytrzyma dni
pod naporem fal
trzymam za ster ile mi starczy sił
póki papieros klei mi się do warg
Te wody znam jak własny dom
ich tajemnice budzą we mnie lęk
i nawet gdybym uciekł stąd
prawda dogoni mnie jak własny cień
przede mną sztorm co wzburza krew
światła latarni rozrywają mrok
obieram kurs i wyznaczam cel
prosto przed siebie, albo w dół na dno.
Nic nie jest takie, jakby chciał żeby było to fakt
trudno znieść tę myśl
Na jaką głębie jeszcze rzuci mnie wiatr
zanim na brzegu powitasz mnie Ty?
Bóg jeden wie ile to serce ma w sobie sił
by wciąż pompować krew
wracam jak stary film - beztroski ja
spódnicy matki uczepiony jak rzep
Znowu powtarza się ten sam sen
błagam o pomoc i wołam Cię
lecz zamiast krzyku słyszę cichy szept
stawia mi opór ten podwodny bieg
|
||||
4. |
Możebyś
05:13
|
|
||
możebyś się tak ogarnął w końcu
możebyś tak wiecznie nie stał z boku
możebyś tak nagrał coś po polsku
trochę słabo z kasą w tym miesiącu
nic tak nie męczy mnie jak własny łeb
sam już nawet nie wiem czego chcę
w górę wysyłam sygnał SOS
bez nadziei że ktoś odszyfruje sens
możebyś tak wcześniej chodził spać
możebyś tak przestał topić czas
możebyś tak zabrał ją na Korfu
możeby wam lepiej zrobił rozwód
a możebyś tak zamknął w końcu gębę
możebyś tak złapał ją za rękę
dopóki to serce wali wam jak werbel
zamknij oczy niech to płynie własnym tempem
|
||||
5. |
Stare śmieci
04:33
|
|
||
z dala od domu snuję się jak duch przez Stary Mokotów
przenikam przez bezbarwny tłum
wszystko tu wielkie choć jest ciasno jak w trumnie
w kieszeni ściskam twoje zdjęcie jak magiczny amulet
zawsze gdy pragnę stąd uciec
dlaczego pragnę stąd uciec
kilku tu kumpli od wódki mam kilka starych piosenek
które potrafią cofać czas
wiem że wspomnienia czasem bywają złudne
tęsknie za domem i miłością na strychu schowaną w pudle
dlatego pragnę stąd uciec
tak bardzo pragnę stąd uciec
chodniki tu są krzywe a ludzie mają smutny wzrok
tu pierwsza moja miłość w muzyce stawiam pierwszy krok
tu mama jest i tata tu miejsca gdzie dostałem w pysk
wracam po siedmiu latach na nowo uczę się tu żyć
znał mnie tu każdy dziś nie zna mnie nikt
ale to nic
na stole w kuchni wystukuję rytm
|
||||
6. |
Algorytm
03:16
|
|
||
Tęsknota za jutrem ukradła mi dziś
w gonitwie po sukces na iluzoryczny szczyt
Algorytm wie lepiej rysuje mój szkic
Musisz to mieć i musisz kimś być
Lecz to co nas łączy to coś więcej niż szereg liczb.
Jak książki na półce chowamy swą treść
Ciąg liter i znaków skrywa historii bieg
Kurz w promieniach słońca i przy stole śmiech
To coś więcej niż system jedynek i zer
To coś więcej niż system czy tego chcesz czy nie
Zbyt daleko patrzę by dostrzec w tym sens
Horyzont nie zwalnia a nam kończy się rejs
I czy zostanie z nas proch czy na wietrze kosmiczny pył
Nie dokłada mi trosk
Póki jesteś tu Ty
Zbyt daleko patrzę by dostrzec w tym sens
Horyzont nie zwalnia a nam kończy się rejs
I czy zostanie z nas proch czy na wietrze kosmiczny pył
I co nam przyniesie ten rok
Nie dokłada mi trosk
Póki jesteś tu Ty
|
||||
7. |
Jak Was wypuścić z rąk
03:39
|
|
||
Wsiadaj do auta i proszę nie pytaj gdzie dziś będę spać
Tam nie ma do czego wracać, to jeszcze ciepły od życia betonowy wrak
Jak mam to ukryć, chaotyczne mam ruchy, na twarzy lęk
Nasze plany na przyszłość jak upchany w kieszeniach nieprzydatny szmelc
A Ty słuchaj się mamy, ja muszę tu zostać na kilka dni
Nie musisz być twardy, możesz być jaki chcesz, bylebyś był
a gdy się spotkamy kupię nam wielki ze świeczkami tort
Synu, wsiadaj do auta
obiecuję zadzwonię zanim najedzie noc
Jak Was wypuścić z rąk
Ciężej od setek bomb
Jak Was wypuścić z rąk
i w tył zrobić zwrot
|
||||
8. |
Wilki barowe
04:33
|
|
||
może tak byśmy gdzieś wyszli taka pogoda barowa dziś sam to wiesz
głęboko w knajpie zaszyci nie dogonią nas czarne myśli nie dosięgnie nas deszcz
w kurtkach siądziemy przy barze barman nie wtrąci się w dialog to nie scenariusz
na film
jesteśmy tłem w szerszym kadrze bez wiary że jeszcze mamy na cokolwiek wpływ
codzienność gorzki ma smak bardzo nie chcę być pionkiem w tej partii
i marną dwójką w talii kart tu moja siostra mój brat głowy padają na blat
droga do domu daleka więc zwlekam znów rano nie chcę lizać swych ran
w paczce ostatni papieros na zdjęciu facet bez gardła wróży mi smutny los
życie płynie telenowelą białe włosy i białej kielon biały ten puder pod nos
przed nami długa jest noc
o czwartej rano wychodzę na balkon
o czwartej rano światła latarni gasną
o czwartej rano Szczecin jest martwą tkanką
o czwartej rano ludzie błąkają się jak plankton
|
||||
9. |
Psie życie
05:23
|
|
||
będę się zbierał to ostatni drink
gadka nie klei się i nie mam sił
chciałbym już pobyć sam i z ramion strzepnąć pył
na wiatr rzucono tu zbyt wiele słów
za mało tła za dużo głównych ról
w tym przedstawieniu chcę grać drzewo zasilać sztuczny tłum
nic szczególnego mi nie przyniósł dzień choć nie umarłem czy to liczy się
jak mam mierzyć sukces by móc spokojnie spać
upijam się nie zliczę który raz kieliszek głębszy niż poprzednie dwa
wyjdę na długi spacer wśród swoich czterech ścian
od stołu wstanę jak niechciany gość i wzniosę toast za ten pierwszy krok
nadam melodii własny ton
kochanie wiem że to był trudny rok odbudujemy między nami most
nadasz melodii własny ton
kim jest ta postać którą przyszło mi grać coś tu nie działa a instrukcji brak
a mój tłumiony gniew w płucach osiada na dnie
czy ktoś z zebranych ma receptę na lęk co psuje wszystko jak jest wszystko ok
i rezonuje jak dzwon kiedy nadchodzi sen
|
||||
10. |
Bezsenność
03:44
|
|
||
z butelką w dłoni znów walczę by odgonić sen
nie jestem gotów by tak po prostu skończył się dzień
może przeczytam coś jeszcze może spotkam się z kimś
może tę pustkę wypełni ten przedostatni łyk
składam się z marzeń i ciągłych sprzeczności
z mięsa i kości z porozrzucanych miejsc
zanim się droga pode mną osunie może zdążę zrozumieć
jaki nadałeś temu sens
szlakiem portowych kamienic prowadzi mnie ciemna noc
włóczę się z bagażem myśli od ludzi odwracam wzrok
w witrynach mokrych od deszczu upiór ma znajomą twarz
i widzę jak z paszczy wydziela się dym w źrenicach gęstnieje mgła
|
||||
11. |
L.O.N.T.
03:00
|
|
||
wrzuceni do Wisły płyniemy razem pod prąd
nie każda tu ręka to pomocna dłoń
jesteśmy jak kundle reprezentujemy gorszy sort
na brzegu prawdziwi polacy już układają nam stos
nie jesteśmy już dziećmi wiemy o co toczy się gra
nie zabronicie nam się kochać w tej walce nie macie szans
nie pozostaniemy głusi na ten jad płynący z ust
te nożyce nie umilkną gdy walniecie pięścią o stół
kim ja dla was jestem jak wiele znaczy ten głos
czy możliwie by ten marny puch mógł kiedyś podpalić lont
a kiedy już zblednie cyniczny uśmiech i tępy wzrok
będę śpiewał tę piosenkę a reszta głosów zwiększy moc
wybuchnie wam w rękach słodkiej melodii gorzki ton
my to tykająca bomba
my to coraz krótszy lont
|
Konrad Słoka Szczecin, Poland
Konrad Słoka is a singer-songwriter from Szczecin, Poland.
Streaming and Download help
If you like Konrad Słoka, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp